Z archiwum VHS.Koncert zarejestrowany w krakowskiej telewizji. Materiał wyemitowany przez TVP w 1992r.Muzycy:Sławomir Berny, Maciej Latalski, Paweł Serafińsk
Album: The Best: Zacznij od BachaArtysta: Zbigniew WodeckiTytuł: Opowiadaj mi takData wydania: 2016-11-14http://www.facebook.com/MTJWytworniaMuzyczna
Uwagę zwraca nagrobek Ewy Demarczyk - Plejada.pl. Groby znanych osób w Krakowie. Uwagę zwraca nagrobek Ewy Demarczyk. Na krakowskich cmentarzach spoczywa wiele znanych i zasłużonych dla
22 maja 2022, 07:00 FACEBOOK X KOPIUJ LINK Mija pięć lat od śmierci Zbigniewa Wodeckiego. Ostatnie dekady swojego życia dzielił między dom, estradę i samochód. Polskę miał zjeżdżoną tak, że znajomi
Cykl programów dokumentalnych prezentujących artystów ludowych czerpiących ze spuścizny Oskara Kolberga. Każdy odcinek będzie muzyczną podróżą w inny rejon P
Zbigniew Wodecki: Przestałem się denerwować, gdyż rekompensuje mi to sama publiczność na spotkaniach ze mną, na koncertach, różnego rodzaju występach w różnego rodzaju salach
Sławek Uniatowski podczas koncertu Tribute to Zbigniew Wodecki, wykonał utwór z repertuaru Zbigniewa Wodeckiego „Zacznij od Bacha” podczas pierwszej edycji W
3:20. Zbigniew Wodecki - Uciekaj moje serce. Artur. 4:13. Zbigniew Wodecki - Zabiorę cię dziś na bal. Dobrawa Dukarmus. 5:45. Baaba i Goście - Znajdziesz mnie znowu (Zbigniew Wodecki cover) - Radio Kraków, 19.08.2012. Roadmunching.
Nie, nie. Gdybym był łysy, musiałbym wszystko zaczynać od początku. Bo włosy to moje logo. Włosy to ja. Zbigniew Wodecki: piosenkarz, muzyk, kompozytor, aranżer; absolwent Państwowej Szkoły Muzycznej II st. w Krakowie w klasie skrzypiec. Związany z kabaretem Piwnica pod Baranami i zespołem Anawa, akompaniował też Ewie Demarczyk.
Już wstaje brzask w porannej mgle, już słońca blask budzi się. Spod gór i z głębi chmur twój wstaje świt, zbudź się i spróbuj wejść na szczyt. Niech wiatr g
yS7VfV. Zbigniew Wodecki: biografia muzyka była przedmiotem wielu plotek i domysłów. Żył tak, jak przystało na prawdziwego artystę. Czy czasami zdarzyło mu się przesadzać z zabawą? Paliłem, piłem i włóczyłem się po nocach – wyznał. Sprawdźcie, czego nie wiedzieliście o autorze hitu Chałupy Welcome To!Jeszcze za życia stał się legendą. Burza włosów, charyzma i charakterystyczny głos – nie dało się go pomylić z żadnym innym polskim muzykiem! Zbigniew Wodecki regularnie dostarczał fanom plotek na temat swojego życia. Opowiadano niestworzone historie o jego rzekomych wyczynach i zamiłowaniu do hucznych imprez. Czy było w nich przynajmniej ziarno prawdy? Artysta szczerze o szalonych latach młodości. Możemy sobie wyobrażać, że artysta tego formatu, co autor piosenki Pszczółka Maja, musiał być gwiazdą szkolnych przedstawień i apeli. Tymczasem rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej! Jak wyznał w rozmowie z przez większość okresu edukacji stanowił prawdziwą zmorę pedagogów. Po tym, jak młody Wodecki i odkrył, że posiada słuch muzyczny, postanowił kontynuować edukację w liceum muzycznym. Jednak z powodu jego niepokornego charakteru i zamiłowania do nocnych eskapad władze szkoły podjęły decyzje o skreśleniu go z listy uczniów. – Grałem wtedy w bigbitowych zespołach, paliłem, piłem i włóczyłem się po nocach z krakowską artystyczną cyganerią – wspominał po latach w wywiadzie dla Ostatecznie zmiana szkoły wyszła Zbigniewowi Wodeckiemu na dobre. Młodego i zdolnego artystę szybko wypatrzył Marek Grechuta, który akurat szukał kandydata do swojego zespołu muzycznego. Od tamtego czasu kariera początkującego wokalisty stopniowo nabierała tempa. Zbigniew Wodecki i jego żona – jak się poznali?Występy przyniosły muzykowi nie tylko sławę i popularność, lecz także – miłość! To właśnie podczas jednego z koncertów w Piwnicy pod Baranami poznał przyszłą panią Wodecką, czyli Krystynę. Zbigniew i Krystyna Wodeccy pozostali parą aż do nagłej śmierci mężczyzny w 2017 roku. Doczekali się trojga dzieci: Joanny, Katarzyny i Pawła. Ponieważ artystyczny zawód nie pozwalał Wodeckiemu wieść życia zwyczajnego męża i ojca, wspólnie z żoną ustalili, że on poświęci się zarabianiu, a ona – trosce o dom i potomstwo. Krystyna była największą miłością i muzą swojego męża. Zbigniew Wodecki w czasach młodości wiódł naprawdę szalone życie! Dzięki swojemu talentowi i pracowitości, a także odrobinie szczęścia, odniósł sukces i przeszedł do historii polskiej ZDJĘCIA:fot. Zbigniew Wodecki – Fan ClubZbigniew Wodecki w młodości wiódł szalone i wypełnione zabawą Zbigniew Wodecki – Fan ClubArtysta został wyrzucony z liceum, ponieważ przesadzał z wieczornymi imprezami i Zbigniew Wodecki – Fan ClubPrzełomem w karierze początkującego muzyka było dołączenie do zespołu Marka Zbigniew Wodecki – Fan ClubZbigniew Wodecki poznał swoją żonę podczas występu w Piwnicy pod Zbigniew Wodecki – Fan ClubW życiu muzyka nie brakowało dobrej zabawy! ZOBACZ TEŻ:Biedronka oferuje produkt, który może pomóc wielu Polakom. Niestety tylko przez kilka dniCzesław Niemen miał psychofankę. Uroiła sobie, że jest jego żoną i przesiadywała pod jego domemMłodsza córka Hanny Lis to prawdziwa piękność. 18-latka to kopia mamyZdzisława Sośnicka dziś ma 74 lata i wciąż zachwyca urodą. Piosenkarka zdradziła, że jest zakochanaDziecko przyszło na świat bez nosa, oczu i większości czaszki. Niestety, po porodzie wydarzyła się najgorsza rzeczSuczka Polki urodziła niesamowitego szczeniaka. Teraz mówią o nim media na całym świecie, jest jedyny w swoim rodzajuźródło:
Natalia Kukulska, Kuba Badach i Ania Rusowicz znajdą się wśród artystów, którzy 27 września wezmą udział w koncercie „Dobrze, że jesteś”, wirtualnej edycji Wodecki Twist Festiwal Tegoroczny koncert wypełnią najpiękniejsze piosenki o miłości, jakie w repertuarze miał Zbigniew Wodecki, w tym nie tylko wielkie przeboje, ale i mniej znane perełki Specjalne aranżacje przygotował Tomasz Szymuś, który będzie także dyrygentem, a na scenie zobaczymy również artystów Teatru Słowackiego w Krakowie Wydarzenie będzie można oglądać bezpłatnie na stronie gdzie znajduje się więcej szczegółów i pełny program, i w serwisie * W specjalnym wywiadzie Kasia Wodecka-Stubbs, córka artysty i dyrektor artystyczna festiwalu, opowiada o związanych z jego organizacją wyzwaniach. Wspomina także swojego ojca Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Paweł Piotrowicz: Przeniesiony z czerwca festiwal Wodecki Twist ma w tym roku nietypowy charakter - odbędzie się koncert bez publiczności, transmitowany online, co rzecz jasna wynika z panującej pandemii. Dużo brakowało, by w ogóle wydarzenie zostało przez was odwołane? Kasia Wodecka-Stubbs: Nie chciałam odwoływać całego festiwalu, ponieważ zależy nam na ciągłości. Zdecydowaliśmy, że w tym roku odbędzie się koncert „Dobrze, że Jesteś - Najpiękniejsze piosenki o miłości”, który wypełnią najpiękniejsze piosenki Zbigniewa Wodeckiego o miłości, co nam wszystkim się przyda w tym niełatwym czasie, a w przyszłym zaplanowany na ten rok koncert jubileuszowy, na 70. rocznicę urodzin taty. POLECAMY: Zbig w wiecznym pędzie Dziś niestety dobrze widać, że to, co nas spotkało przez ostatnie miesiące, ale też efekty pandemii tak szybko nie miną, poza tym już chyba nigdy nie wrócimy do starego życia tak na 100 proc. Oczywiście nie twierdzę, że cały świat będzie już tylko w internecie, absolutnie się na to nie godzę, czas ten jednak generuje wyzwania dla muzyków i producentów koncertów, festiwali. I dlatego w tym roku traktujemy nasz festiwal jako eksperyment, w który wkalkulowane jest pewne ryzyko. Bo to jednak koncert na żywo, z dużą liczbą kamer - nie będzie to typowy streaming koncertu, ale raczej spektakl, poszukiwanie sztuki w przestrzeni pustego teatru [im. Juliusza Słowackiego w Krakowie – aut.], a jednocześnie przepełnionego internetu. Ale dzięki temu doświadczeniu następnym razem, robiąc festiwal dla publiczności na naszych scenach krakowskich, będziemy umieli tworzyć też jego internetową wersję, która przeniesie nam wydarzenie w obszar jeszcze szerszy, bardziej międzyludzki. Niedzielny koncert to, mam nadzieję, jednostkowe wydarzenie, niebiletowane, ale to prezent dla naszych fanów, publiczności. Jak tylko świat pozwoli, jak najszybciej wracamy do tradycyjnych koncertów. Wierzysz, że one mimo wszystko szybko wrócą? Muszę wierzyć, chociaż wydaje mi się, że doświadczenie pandemii zostanie z nami na długo. Ja marzę o koncertach i spotkaniach z ludźmi. Ludzie kochali mojego tatę jako człowieka, a nie ikonę z ekranu telewizji. I to się przekładało na to, co udało nam się stworzyć w ramach festiwalu Wodecki Twist, któremu od początku towarzyszyły także inne koncerty w Operze, Teatrze im. Juliusza Słowackiego, na scenach plenerowych czy np. trasa po wielu miastach Polski - zawsze pełne publiczności. Podczas tych wydarzeń czuliśmy, że interakcja między publicznością, artystami i tatą, który także przecież z nami w pewien sposób był, jest bardzo serdeczna, ale też silna. Teraz zostało nam to odebrane, więc musimy szukać innej przestrzeni, by tę muzyczną, ale i ludzką emocjonalność wydarzenia zachować. Eksperymentujemy. A nie zastanawiałaś się, czy nie zrobić tego bardziej hybrydowo, czyli z publicznością na miejscu i jednocześnie w internecie? Decyzję o takiej formule wydarzenia, bez publiczności, podjęliśmy na wiosnę, kiedy nikt nie wiedział, co nas czeka. Zdaję sobie sprawę, że obecnie odbywają się już koncerty z publicznością, ale w salach może pojawić się tylko jej połowa, zresztą takie koncerty oparte są na innych wnioskach, rodzajach wsparcia i partnerach. Oczywiście wspaniale byłoby mieć także sprzedanych trochę biletów, bo Fundacja finansuje się w części właśnie z przychodów z nich, a tego w tym roku nie było. Na szczęście ogromnie pomaga nam miasto, jak właściwie wszystkim festiwalom w Krakowie. Aplikowaliśmy też o różne dotacje, w tym roku festiwal wsparł również projekt „Kultura w sieci”. POLECAMY: Po co ten żal – rocznica śmierci Zbigniewa Wodeckiego Szlakiem Zbigniewa Wodeckiego. "Oddychał Krakowem, kochał tu być" Autorzy książki "Tak mi wyszło": każdy ma swojego Wodeckiego [WYWIAD] Bardzo liczę na to, że wiosną uda się nam zagrać normalne koncerty, bezpiecznie i w maseczkach i tylko z połową publiczności. Mamy nawet zarezerwowane sale w całej Polsce i niech nam tylko świat pozwoli w nich zagrać. A teraz cieszy nas bardzo, że żaden z artystów nie zrezygnował, pomimo że główny jubileuszowy koncert przenieśliśmy na przyszły rok. I praktycznie wszyscy, którzy wykupili bilety, przenieśli się z nami na przyszłą edycję. Ta życzliwość względem festiwalu jest niezwykle miła i budująca. Tytuł tegorocznego koncertu to „Dobrze, że Jesteś - Najpiękniejsze piosenki o miłości”. Czyli usłyszymy takie przeboje Zbigniewa Wodeckiego jak „Oczarowanie”, „Miłość jest jak cień człowieka” czy „Z tobą chcę oglądać świat?”. Zależało mi, wybierając repertuar koncertu, by nieco zmienić konwencję i wyjść z tradycyjnego repertuaru festiwalowego i taty. Oczywiście popularnych piosenek nie zabraknie, w tym „Z tobą chcę oglądać świat”, ale pojawią się także autentyczne perełki, których publiczność nie pamięta lub nie słyszała. Wybrałam z repertuaru kilka przepięknych utworów, które pozwolą nam się przenieść do wirtualnego świata - wirtualnego także dlatego, że będziemy się opierać na najczystszej emocji, tytułowej miłości, która jest tu naszym bohaterem, niejednoznacznej, ale mocnej we wszystkich odcieniach - tak też starałam się zbudować scenariusz. Szykują się naprawdę wspaniałe niespodzianki. Co było w tym roku największym wyzwaniem? By wykreować coś innego, oryginalniejszego - myślę, że to bolączka wszystkich festiwali realizowanych online, nikomu niczego nie ujmując - postanowiliśmy stworzyć pewnego rodzaju inscenizację, która będzie wartością dodaną. Wykorzystujemy tak naprawdę fakt, że teatr jest pusty. Dlatego będzie to nie tylko koncert, ale jednocześnie spektakl muzyczny. Będziemy czarować i obrazem, i muzyką. Ale nie chciałabym za dużo zdradzać. Liczę, że 27 września o godz. 20:00 wszyscy włączą przycisk „Play” i z nami będą. A wcześniej o godz. 12:00 tradycyjnie posłuchają na inaugurację „Zacznij od Bacha” w wykonaniu chórów z całej Polski, chociaż tym razem nie z Rynku Głównego. To taki nasz tradycyjny festiwalowy hymn. Twój tato funkcjonował w świadomości ludzi jako człowiek obdarzony wielkim poczuciem humoru i dystansem do siebie. Czy jednak, pozostając w temacie tegorocznego koncertu, był także człowiekiem uczuciowo wylewnym? To prawda. Zawsze mówił zwięźle, krótko i dosadnie, do tego z poczuciem humoru także na własny temat. Ogromnie to lubiłam. Są dwa obrazy taty, które mimo kontrastu bardzo ładnie się sklejają. Z jednej strony rzeczywiście nie pokazywał światu życia prywatnego. Myśmy zresztą nie chcieli stać na tatowym świeczniku, a budowanie sobie „celebrity lives” wydawało nam się bez sensu, co tata zresztą bardzo cenił. W każdym wywiadzie, odkąd zaczęły one powstawać, czyli od lat 70., powtarzał, że życie prywatne to życie prywatne. A drugi obraz? Jest taki, że tata był niezwykle interesującym, ciepłym i wesołym człowiekiem, który przez bezpośredni stosunek do drugiego człowieka, z czego tak bardzo jest znany, rozdawał dużo życzliwości i dobrej energii. Nie budował żadnych barier ani dystansu między nikim, nawet spotkanym na ulicy dzieciakiem, który poprosił go o autograf. Był ciepły, ale naturalnie, i przez to także prawdziwy. Było w nim dużo miłości, życzliwości i dobroci, często też zresztą powtarzał: „Co dajesz człowiekowi, to do ciebie wraca”. śmiejąc się, że właściwie tym mottem się kieruje w ramach asekuracji. I jednocześnie nie pokazywał tego swojego najbliższego kącika domowego, do którego zawsze wracał. Ono było jego. Czyli potrafił być naprawdę czuły? Jak najbardziej. Trochę zdradziłam, jak ten domowy kącik wyglądał, pokazując zdjęcia taty z wnukami w piosence „Chwytaj dzień”. Te obrazki opowiadają, jaka była relacja taty z wnukami, niezwykle czuła i bliska – od noszenia na barana, przytulania i odprowadzania z plecakiem do szkoły, do grania z nimi na instrumentach i odpoczywania przez dosłowne oklejanie się nimi na sofie. W jednym z ostatnich wywiadów na pytanie, czy czas leczy rany, odpowiedziałaś przecząco. Może zbyt mało tego czasu jeszcze minęło, by tak się stało? Chyba właśnie sam odpowiedziałeś sobie na to pytanie. Może dla mnie padło zbyt wcześnie i rzeczywiście potrzeba jeszcze kilku lat... Ja nie nie umiem powiedzieć dzisiaj, jak się będę kiedyś w przyszłości czuła, myśląc o tacie, może większy spokój, ale dziś nie umiem odpowiedzieć na to pytanie inaczej niż czuję. Za czym najbardziej tęsknisz, kiedy myślisz o swoim ojcu? Za naszym prywatnym byciem razem. Za tym, że kiedy wracał do Krakowa, to zawsze, ale to zawsze mieliśmy kolacyjkę i rodzinne spotkanie, to był nasz „obowiązek” jeszcze w moim dzieciństwie. A w ostatnich latach przyjeżdżał do mnie do domu i spędzaliśmy czas albo u mamy, albo u mnie. Wszyscy się zawsze spotykaliśmy - mój brat, siostra, wnuki, mama i tata – i to nas bardzo ładnie krystalizowało jako rodzinę i trzymało, mimo że tata przecież cały czas był w rozjazdach i koncertował. Wraz z jego odejściem został nam odebrany rodzinny przywilej bycia, mówiąc kolokwialnie, razem w rozpiętej koszuli. Czy Zbigniew Wodecki miał jakieś kulinarne słabości? Bo z kilku wywiadów, które przeprowadzałem z nim w jednej z chińskich knajpek w Warszawie, pamiętam, że zawsze jadł zupę pho lub coś pokrewnego. Oj tak, uwielbiał zupy, najbardziej wszelkie rosołki, które przez całe życie towarzyszyły obowiązkowo wszystkim, którzy się z tatą spotykali - nie tylko rodzinie, ale też przyjaciołom czy właśnie dziennikarzom przeprowadzającym z nim wywiady. Miał też sezon na sushi i wszyscy musieliśmy jeść to sushi przez trzy lata, przez co ja do dziś nie mogę na nie patrzeć [śmiech]. Miał swoją ulubioną kuchnię i kilka miejsc w Krakowie, które do tej pory odwiedzam - zupa rybna w restauracji Szara w Krakowie to absolutnie danie Zbigniewa Wodeckiego. Widzisz, znowu zupka... Poza tym, uwielbiał mocno potrawy dosolić i dopieprzyć, szczególnie świąteczny barszczyk. A dobrze wbijał gwoździe? Fatalnie. Remonty, elektryka i kable to nie była jego dziedzina. Uruchomienie jakiejkolwiek maszyny czy przebrnięcie przez instrukcję obsługi czegokolwiek nie wchodziło w grę. Absolutnie nie było takiej możliwości. Niedawno zdradziłaś w innym wywiadzie, o co spytałabyś swego ojca dzisiaj. Odpowiedziałaś, że o to, jak się czuje w obecnej sytuacji artysta, który grał koncerty codziennie i do tego w innym mieście. „Jak on dałby sobie radę z taką sytuacją?”. Co twoim zdaniem by odpowiedział? Znając taty niecierpliwy pęd do koncertów, grania i bycia z publicznością, możliwe, że zniósłby ten czas bardzo niedobrze. Tata wytrzymywał w jednym miejscu maksymalnie kilka dni. Gdzieś to ADHD i ciągłe podróżowanie, wypracowane przez lata bycia na koncertach, do tego adrenalina, brawa i sukces, ale też przyjemność obcowania z muzyką i komponowanie, podskórnie w jego krwi cały czas krążyły. Wydaje mi się więc, że takie odcięcie byłoby dla niego bardzo trudnym momentem. Chociaż... Chociaż...? Z drugiej strony może właśnie nie? A może chciałby na przykład teraz odpocząć albo z mamą zająć się ogrodem i polem? Zawsze to lubił. Kto wie, może z przyjemnością, w 70. roku swojego życia, zwolniłby i tym słonecznikiem, o którym wszyscy opowiadają, nie zajadałby się w samochodzie, tylko po prostu na werandzie? Ale nie umiem sobie tego do końca wyobrazić, więc impulsywnie odpowiadam, że byłby to trudny czas. Mówiąc o trudnym czasie, to z pewnością dla artystów, którzy popularność zdobyli w PRL-u lata 90. nie były do końca łatwe, gdyż publiczność się od nich trochę odcięła. Jak sobie radził z tym Zbigniew Wodecki? Tata był, wbrew swojej ocenie sukcesu, o którym dużo mówił, który lubił i którego nigdy się nie wstydził, tak naprawdę bardzo skromnym chłopakiem. Miał w sobie wyniesioną z domu pokorę. W latach 90. ten gwiazdorski czar rzeczywiście trochę prysł - chociaż niezupełnie, bo on akurat zawsze grał, zostało to jednak spowolnione. Ale tata zawsze mówił, także na koncertach: „Trzeba mieć w życiu wiele talentu, ale i dużo szczęścia, żeby pozostać na powierzchni tej mętnej wody sukcesu”. I tego szczęścia mu nie brakowało, sam je sobie prowokował lub spotykał na swojej drodze odpowiednich ludzi. Przecież po tych latach dziewięćdziesiątych zaczęła powstawać nowa muzyka, potem pojawili się Mitch & Mitch, wyciągający cudowną płytę z lat 70. W 1995 r. ukazał się album „Zbigniew Wodecki '95”. Jest na nim piosenka „Chłop z wiosną”, która podobno powstała za twoją namową. Bardzo rockowa, niemal hardrockowa. Pamiętasz okoliczności jej powstania? Ja już nie pamiętam tych wszystkich namów, czasami anegdoty przeplatają się z faktami, ale rzeczywiście często rozmawialiśmy o jego utworach podczas tych naszych kolacyjek czy obiadków i nie zawsze się zgadzaliśmy. I faktycznie niektóre piosenki powstały za namową naszą, mamy czy przyjaciół. Akurat „Chłop z wiosną” jest bardzo fajny. Bardzo rockowy, a jednocześnie żartobliwy. Tak naprawdę to zaczęłam się martwić, kiedy tata wprowadził do tego utworu układ choreograficzny, bo to właściwie cały Michael Jackson. Tata bardzo ładnie nauczył się tych wszystkich gestów i chodu Jacksona [tzw. Moonwalk – aut.], robiąc z tego absolutny rock'n'roll. Bardzo to było śmieszne i zabawne, co też pokazywało ludziom, że jest człowiekiem absolutnie zdystansowanym do siebie i do życia, do tego obdarzonym poczuciem humoru. W ostatnim czasie doprowadziłaś do wydania kilku płyt twojego ojca – „Dobrze, że jesteś”, która została dokończona już po jego śmierci, pojawiły się też „Wodecki Jazz” Piotra Barona czy „Sny podróżnika”, z jazzowymi nagraniami zrealizowanym z Orkiestrą Jerzego Milana. Czy możemy spodziewać się jeszcze jakichś premier? Jak najbardziej. Rozwijam obecnie dwa projekty i wydaje mi się, że obydwa będą zaskakujące. Raz, że nie pokażą jak inne muzyki, z jakiej tata był najbardziej znany, tylko wyciągniętą z szuflady, a dwa – staram się, żeby te wydawnictwa były trochę jak koncerty czy festiwal Wodecki Twist, trójwymiarowe. Czyli? Czyli żeby muzyce i słowom towarzyszył także kontekst obrazkowy, jakiejś silniejszej obecności, choćby czasem zza kulis, tata zresztą nie lubił pompatyczności. I dlatego na przykład przy płycie „Dobrze, że jesteś”, postanowiłam włączyć tatę, który czasem coś dopowiada, odzywa się do nas, komentuje utwór, dokładnie tak samo budujemy z naszymi przyjaciółmi scenariusz Festiwalu. Dzięki temu tata cały czas jest trochę namacalny, nawet jeśli w sposób eteryczny. Te nowe projekty też takie będą. To będą płyty? Tak, ale czasami oprawione również w obraz, z premierowymi nagraniami. Pierwsza ukaże się późną wiosną przyszłego roku, na urodziny taty, których nie udało się za bardzo uczcić w tym roku ze względów pandemicznych. A druga jesienią. W przyszłym roku wszystko to pięknie nadrobimy, a już teraz zapraszam na niedzielny koncert „Dobrze, że Jesteś - Najpiękniejsze piosenki o miłości”.
Paulina Krupińska przeszła metamorfozę. Gwiazda zdecydowała się na koloryzację włosów. Podzieliła się efektem. Zobaczcie Krupińska jako nastolatka brała udział w konkursach piękności. W 2012 roku zdobyła tytuł Miss Mazowsza, a następnie wygrała wybory Miss Polonia. Dzięki zwycięstwu w lokalnych wyborach reprezentowała Polskę podczas Miss Universe. Nie awansowała do ścisłego grona najpiękniejszych kobiet świata, ale uzyskała tytuł Miss Photogenic. Kilka miesięcy później rozpoczęła pracę dla publicznego nadawcy. Prowadziła własny cykl w Pytaniu na śniadanie. W 2014 roku zdecydowała się jednak na przejście do stacji TVN Style, gdzie zadebiutowała jako współprowadząca program Klinika kolejne propozycje nie musiała długo czekać. Zaczęła regularnie otrzymywać kolejne zlecenia. Trzy lata temu wzięła udział w Dance Dance Dance. W 2020 roku dołączyła do grona prowadzących Dzień Dobry TVN. Umiejętnie łączy karierę prezenterki z zawodem modelki. Regularnie występuje w przeróżnych kampaniach reklamowych dla największych marek w Krupińska przeszła metamorfozęPrezenterka posiada spore grono fanów. Stara się być z nimi w stałym kontakcie, dlatego regularnie publikuje nowe treści na swoim koncie na Instagramie. Jej profil zaobserwowało jak dotąd ponad 375 tysięcy osób. To tam jakiś czas temu pochwaliła się efektem metamorfozy, którą w październiku ubiegłego roku skorzystała z usług tego samego fryzjera, który skrzywdził uczestniczkę Top Model – Olgę Król i ściął ją na chłopaka. Po wizycie Krupińska miała na głowie dość krótkie włosy, przed ramiona. Szybko jednak okazało się, że była to jedynie razem gwiazda odwiedziła salon innego fryzjera i przeszła metamorfozę już na serio. Paulina Krupińska zdecydowała się na koloryzację oraz pielęgnację. Na swoim Instagramie zrelacjonowała wizytę:Jestem w najlepszym salonie fryzjerskim u mojego kochanego kolegi Piotra Siwka. Słuchajcie, jeśli Piotr Siwek ma właśnie tak na nazwisko, no to rozprawia się świetnie z siwymi włosami. Właśnie zrobił mi porządek, zrobiliśmy koloryzację, a teraz pielęgnacja – pochwaliła po jakimś czasie podzieliła się efektem przemiany. W uczesaniu z grzywką na boki wygląda, jakby zainspirowała się Agnieszką Wam się podoba odświeżona fryzura Pauliny Krupińskiej?Paulina KrupińskaPaulina KrupińskaPaulina Krupińska | fot. dziennikarstwo. Czasem mam wrażenie, że wiem o innych więcej, niż o samym sobie. Z tego powodu jestem tutaj i dzielę się z Wami najświeższymi newsami. To zajęcie pozwala na poszerzanie kreatywności.
Muzyk jeszcze przez kilka lat nie zamierzał się żegnać z publicznością. Zbigniew Wodecki, który w zeszłym roku obchodził 40-lecie kariery wokalnej, wciąż grał ponad sto koncertów rocznie. Twierdził też, że po sukcesie płyty nagranej z zespołem Mitch & Mitch czuje się niemal jak debiutant. Karierę muzyczną Zbigniew Wodecki rozpoczął pod koniec lat 60. jako muzyk związany z Piwnicą pod Baranami i zespołem Anawa. Od 1968 roku, przez pięć lat, akompaniował Ewie Demarczyk. Śpiewać zaczął dopiero w latach 70. W 1973 roku ukazała się jego pierwsza epka zatytułowana „Tak to ty”. Pierwszy album długogrający artysty, zatytułowany po prostu „Zbigniew Wodecki”, ukazał się trzy lata później. Muzyk nie jest więc pewien, kiedy powinien obchodzić jubileusz pracy artystycznej. – Jestem w tym wieku, że na wszelki wypadek co roku od 10 lat robię jubileusz. Nie wiem, kiedy zacząłem koncertować. Nie wiem, czy się liczy samo śpiewanie, czy liczyć od szkoły, gdzie grałem już w kameralnych zespołach – mówił Zbigniew Wodecki agencji informacyjnej Newseria Lifestyle. Mimo że w zeszłym roku minęło 40 lat od wydania jego pierwszej długogrającej płyty, artysta nie organizował jubileuszowej trasy koncertowej. Twierdził, że od wielu lat gra ponad sto koncertów rocznie, nie czuje więc konieczności organizowania dodatkowych koncertów. Występy przed publicznością są już dla niego naturalnym elementem pracy zawodowej. – Dla mnie to jest normalne, tak jak dla szewca robienie butów. Staram się robić te buty dobrze muzycznie. Spotkania z publicznością przebiegają w atmosferze wzajemnego zrozumienia i to jest sukces po 40 latach śpiewania – mówił. Na każdym z koncertów muzyk wykonywał zarówno utwory z ostatnich płyt, jak i swoje największe przeboje. Do jego ulubionych piosenek należały „Teatr uczy nas żyć” z tekstem Jacka Korczakowskiego, „Lubię wracać tam, gdzie byłem” do tekstu Wojciecha Młynarskiego i „Z tobą chcę oglądać świat”, do której słowa napisał Jonasz Kofta. Artysta twierdził, że miał szczęście pracować z niezwykle zdolnymi tekściarzami, dzięki którym jego utwory niosły konkretne przesłanie. – Mam taką metodę pracy czy też miałem, gdzie głównie pisałem muzykę i do muzyki pisali panowie tekst, ale trafiałem na genialnych ludzi. Jak to się słucha, to tak, jakby było odwrotnie, jakby muzyka była pisana do tekstu – mówił Zbigniew Wodecki. Muzyk twierdził, że od niedawna czuje się jak debiutant za sprawą płyty „1976: A Space Odyssey”, nagranej rok temu z zespołem Mitch & Mitch i ponad 40-osobową orkiestrą. Album zawierający odświeżone utwory z pierwszej płyty Wodeckiego zdobył status złotej płyty, a także uplasował się na 3. miejscu w plebiscycie Płyta Roku 2015 „Gazety Wyborczej”. Muzyk twierdził, że sukces tego albumu jest dla niego wyjątkowym doznaniem. Zapewnia też, że nie zamierza na razie kończyć kariery. – Przyjdzie czas, żeby się żegnać z publicznością za jakieś 5 lat – zapowiadał Zbigniew Wodecki. – Bogu dziękować jeszcze żyję i dopóki stoję, zęby i włosy mi nie wypadną, dopóty będę robił karierę – dodał. Muzyk zmarł 22 maja w Warszawie w wieku 67 lat. Informacja o śmierci artysty została podana na jego oficjalnej stronie internetowej.